12 – Rodzina Lewkowiczów

(lata 30. XX wieku)

 

Marek Lewkowicz pracował w składzie Mełamedzonów około dziesięciu lat – jako jedyny z ekspedientów był Żydem. Przyjechał do Poznania w 1929 roku z Kalisza, miał żonę Marylę i synka Bernarda, małego Niutka. Według Firy Mełamedzon Lewkowiczowie byli bardzo zgodną, kochającą się rodziną. Zdjęcia, które tutaj oraz w książce publikujemy, dobrze to poświadczają. Fira Mełamedzon przyjaźniła się z nimi, często spotykała, była zapraszana na urodziny syna i inne rodzinne uroczystości. Lewkowiczowie nie przeżyli wojny.

Historia zatrudnienia Marka Lewkowicza – jednocześnie zabawna i wzruszająca – opisana jest we fragmencie książki umieszczonym w części Fira1915, w zakładce „Fragment książki”.

Poniżej zamieszczamy list, który Fira Mełamedzon napisała w czerwcu 1939 roku do Lewkowiczów z Jerozolimy, ale nigdy go nie wysłała. Wspomina w nim o swoim wyjeździe z Poznania, dzieli się pierwszymi wrażeniami z Palestyny i martwi poszukiwaniami nowej pracy przez Marka. W związku z wyjazdem Mełamedzonów z Polski i zamknięciem sklepu wszyscy ekspedienci Melpozu zostali zwolnieni latem 1939 roku.

 

 

25 VI 1939
Dla Państwa Lewkowiczów
Małe Garbary 7a II p.

 

Moi drodzy!

Serdecznie Wam dziękuję za przybycie na dworzec. Ja już się prawie nie spodziewałam Was, bo myślałam, że będziecie zmęczeni. Krótko, ale jednak byliśmy razem podczas Waszej rocznicy ślubu. Myślałam, że dzień lub wieczór ten spędzimy inaczej, ale to jest w życiu mniej ważne – najgłówniejszą rzeczą jest mieć szczęście i to Wam z całego serca życzę.

Tu jest pięknie, tak jakoś inaczej, że koniecznie musi się tu być, aby to zrozumieć. Mówią o Palestynie, że to jest kraj, w którym ludzie nie mają pracy, a żyją, nie są żonaci – a mają żony itd. Bez pracy jest tu okropnie, z pracą jest tu źle, gdyż wszelkie posady są niepewne i mało płacą. Uważam jednak, że życie dało Wam dostateczną zaprawę na tutejsze warunki i jeśli kiedyś będziecie mieli okoliczności sprzyjające przyjazdowi – nie namyślajcie się długo. Łatwiej w Polsce zarobić, łatwiej tam żyć, ale tu jest łatwiej oddychać. Teraz tu w handlu, budownictwie, przemyśle, jakiejkolwiek fabrykacji jest szalony zastój. Interesy są bez klientów, dużo wolnych mieszkań, kapitały leżą w bankach bezużytecznie itd., a jednak ludzi wciąż przybywa i dla wszystkich jest miejsce (pracy nie).

Bardzo dobrze ja się tu czuję i, Marysieńka, według przepowiedni tej z Wielkiej* – choruję już od tygodnia i dziś jest to pierwszy dzień normalnej mej temperatury. Mam tu już wielu znajomych, którzy mnie bawią dniami i wieczorami do 12 w nocy, gdyż wtedy opuszcza się lokale nocne, ponieważ nocą jest zakaz chodzenia. Dostałam już pierwszy list miłosny z Tel Avivu (byłam tam tydzień czasu) pisany po hebrajsku i musiano mi go przetłumaczyć. A z jaką przyjemnością wąchalibyście róże stojące obok mnie, które otrzymałam od znajomego z powodu choroby. Tu kwiaty są bardzo drogie, ale jest utarty piękny zwyczaj, że każdy prawie mąż wraca w piątek po pracy chociaż z kwiatkiem do domu. Najwięcej wydają tu rodzice pieniędzy na dzieci, szkoła powszechna jest tu płatna i kosztuje około 300 złotych rocznie. P. Marku, pan chyba w tym miejscu lżej oddycha, bo Niuteczek ma szkołę wolną.

Mamusia nam pisała, że Marek wyjechał. Jestem ciekawa dokąd i co robicie, co macie zamiar robić, jakie są plany i jakie zmiany zaszły u Was? Napiszcie mi potężny list! Marysieńka, jestem ciekawa, jak z twym apetytem, jaki jest Twój humor, czy Niuteczek je szybciej i czy nie zbili nowej szyby na podwórzu? Wyobrażam sobie, ile zmartwień ma Twój mąż teraz zanim zaczniecie zarabiać. Proszę Was mocno – piszcie o każdem głupstwie i o wszystkich ważnych sprawach. Opowiadam tu Tatulińskiemu o Was, o Niutku i Diance, o ekspedycjach Marka, jak towar nazywał żydowskimi przekleństwami itd. i Tatuliński zaśmiewa się po prostu.

Od kilku dni są szalone upały, bo temperatura przechodzi 40 C, ja na szczęście wcale tego nie odczuwam, bo nie wychodzę jeszcze z powodu choroby, a pokój nasz jest chłodny.

W tych dniach mam zamiar napisać do Bronki**, która ma polecenie z otrzymanych pieniędzy od Józia*** wysłać Wam 15 zł. Nie mogę sobie przypomnieć, czy ja zabrałam od Was wełnę granatową ze swetra, który Nolkowi chciałam robić? Oczekuję od Was listu i całuję Was i Niuteczka bardzo, bardzo mocno. Serdeczne pozdrowienia dołączam od Tatulińskiego i Dianki. Wasza

Fira

 

 

* Przy ul. Wielkiej w Poznaniu mieszkała wróżka, do której Fira poszła parę razy, także z Marylą Lewkowiczową.

** Bronka Szerc, kuzynka Firy, po wyjściu za mąż zamieszkała w Warszawie, Fira często ją odwiedzała i zatrzymywała się u niej.

*** Józio Frenkiel, oficjalny narzeczony Firy, zajmował się w Warszawie administrowaniem kamienicami, zamierzał w przyszłości przeprowadzić się do Palestyny.