44 – Pola szuka męża

(1938)

 

Dwaj bracia, rosyjscy Żydzi, Zahar i Abram Mełamedzonowie poślubili dwie kuzynki Dymantówny z Brzezin – Sarę i Rachelę. Historia tych dwóch rodzin to przeciwieństwa.

Dla rodziny Firy los zawsze był łaskawy: udało im się uciec z porewolucyjnej Rosji i wywieźć kosztowności, które pozwoliły potem Abramowi odbudować dobrze prosperujący interes; rodzina była dostatecznie zamożna, by nie mieć finansowych kłopotów, a tuż przed wojną cała trójka wyjechała do bezpiecznej Palestyny.

Los rodziny Poli Mełamedzon, kuzynki Firy, toczył się całkiem inaczej. Zahar Mełamedzon umiera w Rosji na tyfus, a jego żonie Sarze udaje się co prawda umknąć rewolucji razem z dziećmi i woreczkiem kosztowności, ale wkrótce potem, w Brzezinach, gdzie się schroniła, zostaje okradziona i nie ma grosza przy duszy. Musi mieszkać kątem u swoich rodziców, w jednym pokoju z dziećmi i dość biednie. Dzieci nie mają specjalnych perspektyw: kończą szkołę powszechną, a na naukę w gimnazjum znajdującym się w innym mieście matki już nie stać. Pola dorabia na życie m.in. akompaniując w kinach do niemych filmów. Jej bracia Ossi i Zygmunt znajdują zajęcie w konfekcyjnych interesach prowadzonych przez wujów. Zygmunt jakiś czas pracuje w Melpozie jako goniec i mieszka w Poznaniu, Ossi zostaje buchalterem w interesie innego wuja.

Pola nie miała wielkich szans na zamążpójście: nie będzie miała posagu, nie jest zbyt ładna, na wielu zdjęciach wygląda przy Firze na skromną i niepewną. Jej związek z Firą był bardzo silny, Fira usiłowała jej pomóc. W 1938 roku Policzka przez pół roku mieszkała w Poznaniu, pomagając mamie Firy w prowadzeniu interesu, ale na zdjęciach nie wygląda na zadowoloną. Z jednej strony mama Firy nie bardzo akceptowała decyzję męża o tym, by Policzka jej pomagała, z drugiej młoda kobieta przeżywała uczuciowe problemy.

Kiedy przyszła wojna, bracia Ossi i Zygmunt uciekli przed Niemcami na wschód, do Rosji i tam przeżyli wojnę. Pola została z mamą Sarą w Brzezinach, potem były w łódzkim getcie i – jak wynika ze znajdujących się w Jad Waszem świadectw – zostały zamordowane w 1943 roku w Auschwitz.

Poniżej zamieszczamy krótkie wspomnienie Firy o jej cioci Sarze oraz o lekarzu z Brzezin Staszku Warhafcie, postaci bardzo ciekawej, o którym również napomyka w książce. A także fragmenty listu Poli napisanego w czasie jej pobytu w Poznaniu do wuja Abrama Mełamedzona w Palestynie. To, co w nim pisze podważa trochę jej uczucie do weterynarza z Brzezin – opisane w książce. Prawdopodobnie było ono faktem, ale wielkich nadziei na ślub z nim Pola nie miała, a czując na sobie cień staropanieństwa poddaje się Firze i rozgląda w Poznaniu za kandydatem na męża.

 

Guziki cioci Sary

Tatuś pomagał rodzinie i jeśli mógł, pomagał też cioci Sarze. Pamiętał o niej. Przecież jego bratowa straciła męża w Rostowie, potem zaś w Brzezinach straciła cały majątek, wszystko. A miała tę samą ilość brylantów i złotych monet, co my, bo bracia uciekając z Charkowa sprawiedliwie podzielili między siebie kosztowności. I naraz została bez niczego. Miała wprawdzie bogatych braci, ale raczej o zimnych sercach, choć trochę jej pomagali. Ciocia z niegdyś zamożnej pani domu musiała przedzierzgnąć się niemal w robotnicę. Żeby coś zarobić, przyszywała guziki do ubrań szytych przez brzezineckich krawców. Przynoszono jej do pokoju, który miała u dziadków, gotowe garnitury, a ona przyszywała do nich guziki i z tego się utrzymywała.

 

Staszek Warhaft

Moja kuzynka Rita Dymant, wnuczka brata mojego dziadka, Meira Dymanta, wyszła za mąż za Stanisława Warhafta, lekarza. Staszek był niezwykłym człowiekiem, ulubieńcem całych Brzezin, bo biednych leczył za darmo. Tatuś czasem dawał mu pieniądze na zapomogę pieniężną dla biednych, żeby mógł kupić większą ilość jedzenia, sardynek czy innych rzeczy, i im dać.

Jak wybuchła wojna, Staszek trafił do obozu w Oświęcimiu, ale nie podał swojego prawdziwego zawodu. Gdyby powiedział, że jest lekarzem, mógłby pójść pod rozkazy Josefa Mengele, a nie chciał, wolał ciężko pracować. Staszek i Rita przeżyli obozy i się uratowali. Po wojnie spotkałam człowieka, który w obozie spał z nim razem prycza w pryczę. Opowiadał, jak Warhaft ciężko pracował, byle tylko, jak mówił, „nie zrobić żadnego przestępstwa w sumieniu”.

 

List Poli do Abrama Mełamedzona

 

Poznań, dnia 13 IV 1938

 

Kochany Wujaszku!

List Wujaszka ja również otrzymałam, za który bardzo serdecznie dziękuję. Chciałabym Wujaszkowi w skrócie opisać moje sprawy matrymonialne. Otóż z panem Krakowiakiem z Łodzi nastąpiło zerwanie z powodu jego rzekomego wyjazdu do Rumunji. Zresztą zerwanie było do przewidzenia, gdyż moje usytuowanie materialne było dla niego stanowczo za małe. Dlatego też, gdy tylko przyjechałam do Poznania, Firoczka bardzo energicznie wzięła się do „poszukiwania” odpowiedniej dla mnie partii. No i za pośrednictwem p. Lewkowicza poznałam pewnego pana, który wszystkim przypadł do gustu. Znajomi go bardzo chwalą, chwalą jego dobry charakter i pracowitość. Jest to fachowiec, który produkuje cholewki i dostarcza do znanych firm w Poznaniu. Mieszka z rodzicami, siostrą i bratem. Ma lat 34, wysoki i nadzwyczaj solidny. Na początku spotykałam się z nim na mieście tylko, ponieważ charakter naszej znajomości stał się mniej oficjalnym i kręcić się po mieście też nie można było, więc odwiedza nas co wieczór w domu. (…)

Wujaszku kochany tak mi Wujaszka brak, chciałabym się poradzić, co mam począć, gdybym wkrótce miała wziąć ślub, a on ma właśnie przyobiecane mieszkanie z umeblowaniem. Cioci Racheli on też się b. podoba. Chciałabym, aby Wujaszek mi odpisał, jak załatwić tę sprawę, bo tygodnie lecą a on chce o wszystkim dokładnie wiedzieć. Nie chciałabym za długo zwlekać, szczególnie że wszyscy uważają, że to b. dobra partia. Co do mnie, to wyglądam b. mizernie no i nie jestem tak dobrze ubrana, a Wujaszek rozumie, że każdy młody człowiek chce mieć zdrową i ładnie ubraną kobietę. Mam wiele do zawdzięczenia Firoczce, gdyż ona jedna tak naprawdę szczerze i serdecznie jest mi oddana i chce, abym mogła szybko i dobrze wyjść za mąż. Następnym razem napiszę więcej. My tak bardzo tęsknimy za Wujaszkiem, nie bywa dnia, byśmy nie wspominały ze łzami w oczach. Firoczka tak rzewnie płakała, gdy czytała list od Wuja, że Wujek może być naprawdę dumny z tak wielkiej miłości córki do Ojca.

Życzę Wesołych Świąt!

Całuję mocno, stęskniona, kochająca bardzo, bardzo

Policzka