(1939)
W maju 1939 roku Fira żegna się już z Poznaniem i Polską, choć może jeszcze sobie tego w pełni nie uświadamia. Na razie ma to być tylko daleka, egzotyczna wyprawa do ojca i kraju praprzodków, do którego rodzina powoli się przenosi, ale nie wyjeżdża jeszcze na stałe do Palestyny. Wyjeżdża, by wziąć fałszywy ślub, dostać obywatelstwo od Brytyjczyków. Jesienią znów ma na jakiś czas wrócić do Polski, by ostatecznie zlikwidować mieszkanie i skład oraz firmę Melpoz, zarejestrowaną na jej nazwisko. Nie żegna się wiec, niewielu znajomym i przyjaciołom w ogóle mówi, że wyjeżdża. Zarazem jednak fotografuje się tak często z tak różnymi ludźmi, że można powiedzieć: to pożegnanie.
Miejscem, w którym Fira i jej bliscy czy znajomi fotografują się wówczas najchętniej, jest Góra Przemysława – dziś nazwana Wzgórzem Przemysła. Stał tu kiedyś zamek książęcy i królewski – pozostało wzgórze, fragment murów obronnych, kawałek zieleni wyniesionej nad Stary Rynek i okolice. Blisko tu z Wronieckiej 12, mieszkania Mełamedzonów, blisko z ich interesu przy Rynku, blisko z kawiarni Hirschlika. Wystarczy wyjść, zrobić parę kroków i już jest się w miejscu zacisznym i ładnym, gdzie można zrobić sobie wspólnie kilka pamiątkowych fotografii.
Cześć z tych zdjęć pojawiła się na wcześniejszych stronach, część jest obecna w książce. Tu tylko parę pozostałych fotografii, wśród nich to z Walą Styżyńską czy Stysińską – jej nazwisko podawane jest w różnych wersjach – pracownicą składu Mełamedzonów, bardzo cenioną przez ojca Firy za profesjonalizm w obsłudze klientów. Dopełniamy ten materiał listem Wali do Abrama Mełamedzona w Palestynie, z którego widać, jak autentycznie dobre relacje między szefem Żydem a pracownikami Polakami umiał wytworzyć Abram Mełamedzon.
Poznań 30 kwietnia 1938 r.
Kochany Panie Szefie!
Ażeby spędzić częściowo ciężar z Pańskiego serca, muszę dołączyć od siebie kilka słów.
Było mi bardzo przykro, gdy p. Firka pokazał mi list, w którym p. Szefowa powołuje się na mnie – lecz cieszę się zarazem, że sprawię Sz. Panu przyjemność tym, zapewniając Pana, że jeśli coś powiedziałam. to całkiem w innym znaczeniu.
Kocham p. Firkę właśnie dlatego, że jest na wskroś sprawiedliwa i szlachetna i może Pan być dumny z niej.
Wszyscy jednak bardzo tęsknimy za Panem nie wyłączając Klijentów i Diany, która na słowo „tatuś” nadstawia uszy i rozgląda się niecierpliwie po całym składzie.
Pocieszamy się, że wkrótce nam Palestyna zwróci naszego zacnego Pryncypała i znów wspólnie pracować będziemy.
Na razie życzę z szczerego serca, żeby Bóg dał dobre i mocne zdrówko Sz. Panu i opromieniał tam życie Jego.
Z milutkim pozdrowieniem zawsze wdzięczna
Wala Stysińska