(1935)
Latem 1935 roku pojechałam z Sarą Auerbach i Jurkiem Reinem na kilka dni do Zakopanego. Sara była moją koleżanką ze Szkoły Wydziałowej, Jurek starszym synem przyjaciółki mojej mamusi Anny Reinowej. Stanowili parę. Oboje należeli do Haszomer Hacair, z którego ja dwa lata wcześniej odeszłam. Zdaje się, że była z nami także Elen Kaspari z okolic Zbąszynia, bo widać ją na jednym ze zdjęć, może jeszcze ktoś. Elen poznałam rok wcześniej, była towarzyska i wesoła, polubiłyśmy się.
To był mój pierwszy pobyt w Tatrach, w małym gronie, ale bardzo udany. Mieszkaliśmy na obrzeżach Zakopanego, w pokojach wynajętych u jakichś górali i chodziliśmy w góry prowadzeni przez innego górala. Pamiętam, że poprowadził nas kiedyś górskimi ścieżkami do głazu oznaczającego miejsce, w którym zginął kompozytor Mieczysław Karłowicz, na Hali Gąsienicowej. I że staliśmy nad jakąś przepaścią, może miejscem, z którego zsunęła się lawina, która go zabiła. Podczas innej wycieczki weszliśmy na Giewont, bo mam zdjęcie, jak siedzę na konstrukcji stojącego na szczycie żelaznego krzyża.
W Zakopanem odbywało się latem wiele dancingów i zabaw, ale nie chodziliśmy na nie. Byłam nieśmiała, a Sara z Jurkiem przestrzegali zasad Haszomer Hacair, syjonistycznego harcerstwa – nie mogli się bawić inaczej niż we wspólnym kręgu, tańcząc np. horę. Ale przebieraliśmy się w góralskie stroje, opalaliśmy, chodziliśmy na spacery. Miałam dwadzieścia lat, byłam młoda, silna, dorosła, całe życie było przede mną.